Strona parafii św. Jana Sarkandra w Bańgowie

Wiara

Ks. Joachim Konkol – felietony o wierze

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Papież Benedykt XVI 11 października 2012 roku otworzył Rok Wiary. Jest to okazja do refleksji nad wiarą i wezwaniem do nowej ewangelizacji tego co nieco przykurzone.
Wiara jest cnotą otrzymaną na chrzcie św., która uzdalnia do przyjęcia Objawienia Bożego i życia zgodnego z nią. Uzdalnia to znaczy otwiera możliwość, którą jednak trzeba rozwijać, pogłębiać, pielęgnować, aby nie stała się ziarnem rzuconym na skaliste podłoże lub między ciernie.
Proces otwarcia na wiarę opisany jest w 8 rozdziale Dziejów Apostolskich, gdzie Filip nawraca dworzanina etiopskiego. Etiop czyta Słowo Boże, Filip je wyjaśnia i opowiada Dobrą Nowinę, Etiop uwierzył a konsekwencją jest chrzest. Dziś chrzest jest najpierw a pierwszymi nauczycielami i świadkami wiary są ugruntowani w niej rodzice i chrzestni.
Wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego – Objawienia – Pisma św. Trudno przyjąć Objawienie kiedy się go nie zna.
Wiarę realizuje się w Kościele. Tu Objawienie Boże przekłada się na konkretną codzienność. Życie zgodne z wiarą to nie tyle realizacja wskazań ewangelicznych, przyjęcie wspólnego dla całego Kościoła stylu życia, co raczej żywa relacja do Boga, którego Słowo jest Słowem Życia. To też szczególna relacja do innych ludzi, bo Kościół jest Domem, a ludzie Rodziną, której Ojcem jest Bóg. Relacje w tym Domu reguluje Katechizm Kościoła, który jednak byłby tylko literą prawa, gdyby nie fundamentalne przykazanie miłości.
To wszystko stanie się refleksją Roku Wiary. Jednak na naszych łamach zajmiemy się treścią jej wyznania – Credo in unum Deum.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Credo – Wierzę.
Na początek warto zauważyć, że wypowiadając „wierzę” mówię o własnym, głębokim, uzasadnionym przekonaniu. Cały problem w tym, że wiara-głębokie przekonanie, pociąga za sobą uwierzenie – realizację przekonania. Dziś dość powszechny jest swoisty paraliż wyruszenia w drogę wiary.
Analiza tego co paraliżuje prowadzi do uwolnienia z więzów, które krępują duszę i ciało. Ku wolności wyswobodził nas Chrystus.
Wśród wielu skrępowań na czoło wysuwa się niepokój-lęk. Prawdziwy pokój przynosi Chrystus w Prawdzie i postawie Dziecięctwa. Tu też pojawia się drugi ważny element wiary – zaufanie.
Wszyscy wszędzie wietrzą podstęp. Także ci, którzy wietrzą nie koniecznie wolni są od fałszu.                                                                  Postawa dziecka to prostota relacji. Ufać Bogu to nie znaczy, obrażać się na Niego, kiedy nie realizuje zachcianek kapryśnego dziecka. Ufać to też wyrazić skruchę, kiedy się narozrabia.
Problem zaufania leży po stronie dziecka, gdyż Bóg nigdy nie zawodzi – takie poczucie zawodu wobec Boga mają ci, którzy sami są zafałszowani.
Od zaufania zależy czy „pójdę w ciemno”. rzucę się jak w dym. wyjdę z Egiptu do nie sprawdzonej Ziemi Obiecanej, wypłynę na głębię, wyjdę z bezpiecznej łodzi, by kroczyć po falach, wykrzyknę „ratuj” czy „ulituj się”, przyniosę sparaliżowanego i opuszczę przez dach, poświęcę życie dla męża, żony, dzieci, rodziców, braci, sióstr, parafian, chorych, cierpiących……
Tracić wiarę to przestać ufać. Jezu ufam Tobie – to otworzyć serce dla wiary.

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

In unum – W Jednego.
Tajemnica Trójcy św. – jak sama nazwa wskazuje jest Tajemnicą. To znaczy jest przedmiotem wiary a nie poznania. Człowiek potrzebuje jednak podstawowych informacji, aby uwierzyć. Słowo Boże – Pismo św. objawia tę Tajemnicę w wielu miejscach i od samego początku. Teologia dorobiła się traktatu dogmatycznego o Trójcy św., którego studium dostarcza wielu uzupełniających rozważań.
Jednym z najbardziej zrozumiałych tłumaczeń jest fakt, że Bóg jest Miłością doskonałą. Miłość jest relacją między osobami. To stwierdzenie jest bardzo ważne. Istota miłości to dar kogoś /nie czegoś/ wolnego i stanowiącego o-sobie. Można kochać psa, ale jest to miłość na poziomie uczuć, przywiązania, zależności.
Bóg , który jest doskonałą Miłością, sam w sobie, w swojej naturze, zawiera Osoby, które pozostają wobec siebie w relacji Miłości.
W historii zbawienia działa jeden Bóg, choć w zewnętrznym przejawie widoczne dla człowieka jest działanie którejś z Osób. Stary Testament jest jakby domeną Boga Ojca. Ciekawym momentem jest akt stworzenia, który jest dziełem Boga, poprzez Słowo – które w czasie stało się Ciałem – „a nad wodami unosił się Duch”. Nowy Testament rozpoczyna historia Syna Bożego, który stał się Człowiekiem, a dzieło Syna „kontynuuje Duch św. działający w Kościele. Wypełnieniem – Apokalipsą jest powtórne przyjście Syna, który w Duchu św. wszystko zamyka w wiecznym Domu Ojca.
Praktycznie ważną konsekwencją wiary w Jednego Boga jest Boska natura KAŻDEJ z Osób.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Deum – Boga.
BÓG – to jedno pojęcie w historii ludzkości dorobiło się tak obszernej literatury, że trudno ją ogarnąć i zawrzeć w krótkiej notatce.
I dobrze, bo Bóg jest nieogarniony. Bóg jest też Kimś a nie czymś nie tylko w pojęciu rzeczy, ale i hasła encyklopedycznego. Dlatego też relacja między Bogiem a człowiekiem jest osobowa. Boga można poznać ze stworzonego przez Niego świata. Jak każdy twórca zawiera w swym dziele bardzo osobiste akcenty, podobnie Bóg zawiera w świecie i człowieku swój odwieczny zamysł Miłości. To poznajemy przy pomocy zdrowych zmysłów. Kiedy jednak chcemy coś więcej powiedzieć o Bogu, potrzebujemy wiedzy Objawionej – Bóg mówi nam Kim jest, co i dlaczego czyni i czego oczekuje.
Trudność w relacji do Boga sprawia Jego inna – Boska – natura. Tej trudności Bóg wychodzi na przeciw objawiając się w zrozumiały sposób i w konsekwencji przyjmując ludzką naturę w osobie Jezusa Chrystusa.
Bóg jest istotą absolutną, doskonałą, co oznacza, że nie ma w Nim żadnego braku ani ograniczenia.
Bóg jest wieczny, to znaczy bez początku i końca, ale też bez czasu i przestrzeni. Ta ważna cecha stanowi kolejną trudność dla człowieka, któremu trudno wyjść poza czasowo- przestrzenne myślenie. Właśnie dlatego Dobra Nowina, zapraszająca do zbawienia, posługuje się przypowieściami, dzięki którym człowiek może przybliżyć sobie tę niewyobrażalną rzeczywistość.
Człowiek odnosi się (re-ligo) do Boga z czcią, szacunkiem, religijną bojaźnią. Człowiek Boga adoruje i zwraca się w pokorze – ufnie ale nie poufale. W Bogu zawiera się Transcendencja, która, nie należy do natury ludzkiej, ale zaprasza do udziału.
Tu pojawia się najważniejszy dramat naszych czasów – człowiek postawił się na miejscu Boga i usiłuje Boga podporządkować sobie.

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Patrem – Ojca.
Najprostszą odpowiedzią na pytanie o Boga jest wyznanie wiary. Najbardziej bliską sercu odpowiedzią na pytanie o relację człowieka do Boga jest „Ojciec”. Kiedy apostołowie podziwiają modlitwę Jezusa – tę szczególną rozmowę Syna z Ojcem – i kiedy proszą „Panie naucz nas modlić się”, padają te szczególne słowa – perła modlitwy – „Ojcze nasz”.
W Osobie Ojca zawiera się wszystko co możemy powiedzieć o naszym Bogu. Jest tu miejsce i na Autorytet, Honor, Odpowiedzialność, Mądrość, doświadczenie, poczucie przynależności, korzeni, tożsamości, bezpieczeństwa, i na Miłość, poczucie dumy, radość, pokój serca, ciepło domu, poczucie dachu nad głową i strawy, Miłosierdzie wobec niesfornego dziecka, dobroć.
Nade wszystko też gwarancja bezpiecznego wzrostu, wzorzec dojrzałego życia i ziemskiego ojcostwa, rodzina-Kościół, która jest drogą życia – no i niewyobrażalne dziedzictwo – szczęśliwe życie wieczne – pełnia życia.
Absolutne spełnienie.
Przyziemny człowiek często nie potrafi oderwać się od egoistycznego rozumienia ojcostwa, oczekując spełniania kaprysów i zachcianek. Choć tęskni za miłością nie potrafi sam kochać. Nie rozumie odpowiedzialnej Miłości jej prawdziwej istoty i pada ofiarą własnych sideł.
Wyznanie wiary w Ojca to podporządkowanie się naturalnemu porządkowi rzeczy, gdzie zależność jest wychowawcza i twórcza, a miłość daje poczucie wartości i godności.
Tam gdzie człowiek staje się synem nie ma już lęku ani o teraźniejszość ani o wieczność.

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Omnipotentem – Wszechmogącego.
Jak trwoga to do Boga – mówi stare powiedzenie. Mimo, że powiedzenie to nie jest do końca właściwe – odnosi się do Boga traktowanego wyłącznie jak pogotowie ratunkowe – to jednak zawiera w sobie bardzo ważny element – wiarę, że ON może.
Coraz częściej można spotkać ludzi – deklarowanych wierzących – którzy już nawet w trudnych sytuacjach nie odnoszą się do Boga. W takiej postawie zawiera się zwątpienie we wszechmoc Boga, potęgowane kreowanym przez świat przeświadczeniem, że jeżeli „wszechmocny człowiek” nie może to już nikt nie może.
Szczególnymi momentami, kiedy weryfikacji poddana jest nasza wiara we wszechmoc Boga, są cierpienie, choroba i śmierć. Tych tematów, jak ognia, unika „świat”, bo nie znajdując w nich sensu, musiałby przyznać Bogu należne mu miejsce.
Innymi elementami, które blokują wiarę we wszechmoc Boga są przeświadczenia: że ja wiem lepiej i że mnie się należy. „Wszechmocny” nie znaczy „spełniający” życzenia ale obiecujący daleko idące wsparcie, przekraczające ludzkie możliwości dla tych, którzy odczytują i pełnią wolę Bożą.
Uznanie wszechmocy Boga jest jednocześnie uznaniem Prawdy o ludzkiej ograniczoności i wyrazem zaufania do Boga Ojca Miłości.

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Creatorem – Stworzyciela.
Wiek XX nie dopracował się filozofii na miarę swoich czasów. Pozostało tam trochę neokantyzmu i niebezpiecznego postmodernizmu. Wszędobylskie światopoglądy zaczęły określać jak żyć tu i teraz bez pytania o korzenie i o przyszłość. W filozofii to właśnie pytania o początek i koniec nadawały życiu sens i cel.
Modne kiedyś awantury o początek rodzaju ludzkiego i genezę wszechświata ustąpiły miejsca brutalnej, egoistycznej walce o możliwość oddawania się pożądliwościom.
Tymczasem brak spójnej wizji świata i człowieka pociąga za sobą brak metafizycznego myślenia i brak zasad etycznych, a raczej, tworzenie ich przypadkowo w zależności od doraźnych „potrzeb” i hołdowaniu własnemu egoizmowi.
Wiara w Boga – Stworzyciela świata i człowieka, przywraca porządek rzeczy. Sensownie wyjaśnia „skąd” i „dokąd”, jednocześnie nadając sens.
Prosto – Bóg stworzył świat i człowieka i zawarł w nich swoją Odwieczną Mądrość, zasady funkcjonowania /prawa naturalne/. Człowiekowi, jako istocie umiłowanej, wybranej i powołanej, objawia ten plan w swoistej „instrukcji obsługi” – Słowie Bożym, Piśmie świętym. Mówiąc: „czyńcie sobie ziemię poddaną”, zachęca do odkrywania Bożej Mądrości w sobie i świecie, i do współpracy ze Stwórcą w dziele doprowadzania Królestwa Bożego do Pełni. Człowiek wierzący w Boga Stworzyciela wie jakie jest jego miejsce we wszechświecie, zna swe pochodzenie i cel, widzi sens swojego życia w całej pełni, ma konkretne rozwiązania, drogowskazy i środki.


Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Caeli – Nieba.
Niebo – w znaczeniu religijnym – należy do tak zwanych rzeczy ostatecznych człowieka. Jego przeciwieństwem jest piekło. Nie są to miejsca ani czas, bo należą do porządku wieczności. Są to stany określane jako zbawienie lub potępienie. Stworzenie nieba to określenie dla stanu istnienia Boga i dla zaproszenia, skierowanego do człowieka, określającego jego ostateczne przeznaczenie. Piekło jest stanem dla tych, którzy okazali nieposłuszeństwo, do którego mieli prawo ze względu na wolność. Piekło nie jest zamiarem Boga, ale raczej naturalną konsekwencją ze względu na ludzką wolność.
Stany te trudne są do pojęcia dla człowieka skażonego przez grzech pierworodny. Objawienie Boże stara się nam je przybliżyć posługując się obrazami uczty czy ognia.
To przybliżenie jest też istotne ze względu na fakt, że skoro człowiek ma za tym tęsknić to musi mieć o tym pojęcie – nie tyle wiedzę ile nastawienie emocjonalne: ku miłości, radości, pokoju, itp.
Człowiek w swej tęsknocie i fantazji stworzył sobie własne obrazy nieba i czasem ich dosłowna a nie emocjonalna interpretacja doprowadza do nieporozumień.
Warto zauważyć, że wiara w Boga Stworzyciela Nieba zawiera odniesienie do „rzeczywistości niebieskich”, w tym także do aniołów, które do niej należą.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Terram – Ziemi.
Ziemia jest słowem wieloznacznym. Dlatego wiara w stworzenie ziemi bywa często źle rozumiana.
Chodzi bardziej o „rzeczywistości ziemskie”, które zawierają materialne, czasowo przestrzenne aspekty jak i odniesienie do stanu określanego mianem „raj”. Stworzenie ziemi określa relację Boga do tej rzeczywistości jako jej Stwórcy i Pana. W ten sposób wyznacza też człowiekowi rolę „użytkownika” a nie władcy.
Ziemia jest także przemijająca, to znaczy ma swój początek i koniec.
Apokaliptyczna wizja „nowego nieba i ziemi” zakłada jednak, że ziemia w znaczeniu religijnym to pojęcie nie tylko materialne.
Jest to przestrzeń realizacji Bożego zamysłu miłości.
W tym miejscu warto też przypomnieć, że „ziemskie” w złym znaczeniu jest skutkiem skażenia grzechem a nie elementem stworzenia.
Stworzona ziemia jest odbiciem Bożej mądrości, piękna, harmonii. W tej rzeczywistości umieszczony zostaje człowiek jako szczególna istota „stworzona na obraz i podobieństwo Boże”.
Wiara w stworzenie ziemi to podziw i szacunek do Boga i odpowiedzialność za to dzieło.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Visibilium omnium et invisibilium – wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych.
Z wiarą w stworzenie rzeczy widzialnych nie ma większego problemu. W historii świata zawsze byli i są i będą ludzie, którzy uznają jedynie to, co można zmierzyć, zważyć i dotknąć. Co prawda muszą się zmierzyć ze względnością swojego postrzegania, ale skrzętnie omijają ten aspekt. Tak jest na przykład z postrzeganiem barw, które między innymi zależne jest od spektrum światła.
Gorzej już jest, kiedy wchodzimy w obszar procesu myślenia, tworzenia pojęć abstrakcyjnych czy odczuwania. To jest, a nie widać. Cała sfera tak zwanego ducha nie jest – choć niektórzy bardzo by chcieli – jedynie procesem biochemicznym.
Wszystko to jednak nic wobec płaszczyzny duszy z jej specyficznymi, umykającymi materializmowi, właściwościami. Nie można zaprzeczyć, że doświadczenia życia duchowego są realne. Nie są wytworem chorej wyobraźni (nawiasem mówiąc wyobraźnia i choroba też należą do ludzkiego doświadczenia).
Jeszcze głębszy jest świat nadprzyrodzony – ze stworzonymi aniołami, stanami bytu i jego objawieniami oraz kategorią cudu. Świat, który nie chce uznać tych rzeczywistości mówi o rzekomym konflikcie między wiarą a nauką.
Wiara w stworzenie wszystkich rzeczy uznaje, że rzeczywistość daleko przekracza granice ludzkiego poznania.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Et in unum Dominum Iesum Christum  – i w jednego Pana Jezusa Chrystusa.
Będziecie mieli jednego Pana, lub dokładniej – dwom panom nie możecie służyć, lub bardzo konkretnie – nie możecie służyć Bogu i mamonie.
Współczesny człowiek nie lubi określenia „służba” i wszystkiego co z nim się wiąże. Konsekwencją tej postawy jest niechęć do „pana”. Problem tkwi w tym, że określenie służba kojarzy się z niewolnictwem. Tymczasem w rozumieniu miłości jest zupełnie czymś innym. Bardzo wymiernym tłumaczeniem o co chodzi w Ewangelii jest służba zdrowia – posługa lekarzy i pielęgniarek, oraz innych służb ratujących życie. To właśnie o ratowanie życia i to wiecznego chodzi w życiu wiary.
Innym wymiarem jest fakt, że ci, którzy tak odżegnują się od służby, mniej lub bardziej świadomie kłaniają się innym złotym cielcom. Coraz głośniej mówi się o cywilizacji uzależnień, która stawia w centrum myślenia i życia bożka. Ku wolności wyswobodził nas Chrystus – to znaczy, że On jest Panem, który wyzwala.
No właśnie, Chrystus. To On jest centralną postacią wiary, gdyż w Nim dokonało się pełne objawienie Boga, który jest przedmiotem wiary. On też jest dla wierzących najbardziej wymierną i poznawalną postacią. Chrystocentryzm – jak mówi teologia – jest najpewniejszą drogą wiary. Poznać Boga to poznać Chrystusa.
Istotą wiary jest spotkanie Chrystusa, relacja do Niego, przyjaźń z Nim – Drogą, Prawdą i Życiem.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.
Filium Dei unigenitum – Syna Bożego Jednorodzonego.
Nie może pomieścić się w głowie – oczywiście rozumnej – kiedy słyszy się o tendencjach „unifikacji” płci. Jest to nie tylko niezgodne z naturą, ale wyraźnie występujące przeciw Bogu. Ten zaś, chociaż jest Duchem i ze swej natury się nie rozmnaża, określa swoją relację do ludzi jako „Ojciec”. W konsekwencji posyła na świat swego Syna, by Ten dokonał dzieła odkupienia. Syn nawiązuje do przyczyny swego posłannictwa, to znaczy grzechu pierworodnego, i dlatego nazywany jest „nowym Adamem”. Mesjasz nie może być jedynie zwykłym człowiekiem, wybranym i posłanym, bo Jego dzieło wykracza poza ludzkie możliwości – otworzyć utracony raj może jedynie ten, kto w nim rządzi – Bóg.
Scena Zwiastowania wyraźnie określa Synostwo Boże Jezusa – inne od usynowienia dokonywanego we chrzcie, przez uczestnictwo w Nim, Mistycznym Ciele Chrystusa, Kościele.
„Jednorodzenie” określa jednostkowość i niepowtarzalność faktu synostwa Jezusa. W czasie nie ma, nie było i nie będzie powtórzenia tego aktu. Pewnym ziemskim odniesieniem jest też określenie „Pierworodny”, które nawiązuje do wyjścia izraelitów z niewoli i szczególnej roli Syna Maryi.
Wiara w Jednorodzonego Syna Bożego określa relację do Jezusa jako kogoś wyjątkowego.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

et ex Patre natum ante omnia saecula – który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami
Bóg istniejący odwiecznie – to kategoria wiary bardzo trudna do pojęcia dla człowieka naturalnie poruszającego się w czasie i przestrzeni.
Niewątpliwie łatwiej było ludziom w dawnych wiekach, gdzie funkcjonowały lepsze lub gorsze systemy filozoficzne. Właśnie one zadawały pytania i zajmowały się tłumaczeniem „skąd” i „dokąd” co jednocześnie wyznaczało styl życia, a więc jego cel i sens. W takiej wizji wiadomo, że wszechświat się „rozpręża”, co daje wyobrażenie początku materii. W takim rozumieniu powstaje pytanie co było przed materią i co lub kto dał jej początek.
Tutaj właśnie wchodzimy w obszar religii, która na to pytanie odpowiada.
Zrodzony przed wiekami to jakby zrodzony przed czasem i istniejący odwiecznie.
Zrodzony z Ojca to wyjaśnienie relacji w Bogu, który jest Miłością. Miłość zakłada relacje osób między sobą. W Bogu, który jest Miłością relacja ta oparta jest na ojcostwie i synostwie, które najlepiej wyrażają miłość czystą.
Tę „odwieczność” najlepiej ukazuje scena stworzenia świata, w której akt stwórczy dokonuje się przez Syna – Słowo. „Bóg rzekł” – przez Słowo wszystko się stało, a bez Niego nic się nie stało co się stało.
Człowiek, który nie jest osadzony w wieczności, jest jakby zawieszony w próżni.


Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Deum de Deo – Bóg z Boga
Bóg jako pojęcie był już przedmiotem naszych rozważań. Jest Istotą transcendentną, wszechmogącą, wieczną.
Jest też Istotą do końca niepojętą, dlatego jest bardziej godny czci, kultu niż filozoficznych rozważań.
Rozważając słowa: Bóg z Boga, dotykamy Tajemnicy Trójcy Świętej. Jedność Boga zasadza się na jednej – Boskiej – naturze. Te prawdy objawione ujęte są w znanych nam prawdach wiary: Jest jeden Bóg, Są trzy Osoby Boskie: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Mówiąc o Jezusie: Bóg z Boga, wyznajemy wiarę w fakt, że Syn Boży, będąc Bogiem z Boga, ma Boską naturę.
W konsekwencji Jezus (podobnie jak Ojciec i Duch) odbiera tę samą, przynależną Bogu cześć.
Bóg z Boga to też określenie nierozerwalności i niepodzielności. Z Boga nie oddzieliła się żadna część i nie dokonało się żadne pomieszanie.
Te trudne określenia odnoszą się do Trójcy Świętej, która jest Tajemnicą – czymś przed czym się w pokorze klęka jak przed transcendentnym Majestatem nieprzeniknionej Mądrości. Kiedy jednak rozważa się tę Tajemnicę w mistycznym poznaniu w Duchu św., łatwo dostrzec logikę i harmonię, nawet w ludzkim rozumieniu.
Wierzyć w Jezusa jako Boga z Boga to uznać Jego Boskość z całą konsekwencją.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Lumen de Lumine – Światłość ze Światłości
Podstawą życia jest woda. To nie ulega wątpliwości. Jednak właściwa egzystencja zależy od światła. Co by się stało, gdyby zapadły „egipskie ciemności”? (Nawiasem mówiąc określenie to jest biblijne i pochodzi z czasu egipskich plag) Bez światła to nie znaczy bez prądu, ale bez słońca i światła gwiazd. Łatwo sobie wyobrazić skalę takiej katastrofy.
Światło ma znaczenie bardzo konkretne: ogrzewa, rozświetla. Ma także znaczenie głębsze: daje poczucie bezpieczeństwa, wskazuje drogę. Znane jest również znaczenie bardzo poważne, związane z mądrością.
Kaganek wiedzy i oświaty na stałe zadomowił się w kulturze.
Światło odkrywa także Prawdę, ujawnia szczegóły, słabo widoczne w półmroku.
Znając głębię znaczenia światła, nie dziwi, że utożsamia się ono z Bożą Mądrością i tym wszystkim co światło Ducha Świętego przynosi człowiekowi. Wszystko co można powiedzieć o świetle w życiu wiary przekłada się na Boży Dar. Tak też Chrystus przychodząc na świat staje się Światłem na oświecenie, a blask Zmartwychwstania rozświetla mroki ludzkości pogrążonej w różnorakich ciemnościach.
Określenie tak ważne, że Kościół dopisuje Tajemnice Światła do Różańca.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Deum verum de Deo vero – Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego
O „Bogu z Boga” była już mowa przy okazji wspomnienia Trójcy Świętej. Tu warto zatrzymać się na określeniu „prawdziwy”.
Człowiek od zarania dziejów był re-ligo, to znaczy potrzebował odniesienia do Absolutu. Nic w tym dziwnego, bo wystarczy trochę pomyśleć, żeby uznać swoją niedoskonałość, ograniczoność. Świat stworzony daje pewne wyobrażenie o Stwórcy i często człowiek uciekał się do adorowania przejawów Bożej obecności. Jednak do pełnego odniesienia się do Boga potrzeba czegoś więcej. Bóg wychodzi naprzeciw tej potrzebie przez swoje Objawienie.
Tu – na tyle na ile jest to możliwe do przyjęcia – mówi o sobie i relacji do siebie, a także objawia prawidła stworzonego przez siebie świata i zasady funkcjonowania człowieka. Najczęściej stosuje do tego obrazy, lub dokładniej przypowieści. Relacje między Bogiem a człowiekiem dokonują się przez pośrednictwo najczęściej proroków, a swoją pełnię otrzymują właśnie w „Bogu z Boga”, czyli Słowie Objawienia, które stało się Człowiekiem.
Prawdziwy Bóg jest zatem doskonały i transcendentny a zarazem czytelny, jasny, dostępny, immanentny. Prawdziwy Bóg jest Mądrością, Harmonią, w której znajduje się odpowiedź na każde pytanie, a szczególnie o cel i sens życia.


Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

genitum non factum  – zrodzony a nie stworzony
Kiedy była mowa o Bogu – Stworzycielu świata i człowieka, akt stwórczy został określony jako „powołanie do życia”, zapoczątkowanie istnienia w określonej formie. Wśród istot stworzonych, rozumnych i wolnych, znajdują się również aniołowie. Jest to istotne, gdyż należą oni do świata duchowego, a jednak są stworzeni i różni w swej istocie od Boga.
Inaczej ma się rzecz z Synem Bożym – Jezusem Chrystusem.
Nie jest On stworzony. Należy do rzeczywistości Boga, jest wieczny. Nie ma początku tak jak ci, którzy zostali stworzeni.
Zrodzenie to nadanie komuś, kto już żyje, specyficznego wymiaru.
Znamy to z ludzkiego życia, kiedy poczęty człowiek rodzi się na ten świat. Jest to ta sama istota, która dotąd „ukryta była w łonie”. Nic nie traci z tego, co w łonie zawarte jest w naturze. Zmieniają się jednak zewnętrzne uwarunkowania funkcjonowania tej istoty. Można powiedzieć, że przypadłości określające istnienie owej istoty, nabierają innego wymiaru, podczas gdy istota pozostaje ciągle ta sama.
Można tu wysnuć pewną analogię do Eucharystii. Chrystus pozostawia nam swoje Ciało i Krew, jako to, co określa życie, pozostawiając jednocześnie do skończenia świata, siebie w swej istocie.
Zrodzenie ma też swój wymiar emocjonalny – wystarczy przywołać ludzkie doświadczenie zachowania rodziców przy porodzie dziecka.

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

consubstantialem Patri   – współistotny Ojcu
Na początku warto zwrócić uwagę na łacińskie i polskie określenia – substancja i istota.
Są one analogiczne do określeń związanych z Eucharystią. Ten najważniejszy i stanowiący „wielką Tajemnicę wiary”, moment nazywany jest Transsubstancjacją lub Przeistoczeniem.
Określenia te pochodzą z języka filozofii, a dokładnie metafizyki, i związane są z określeniem „bytu”. Składa się on z substancji – czyli tego co stanowi o fundamencie rzeczy i przypadłości, czyli tego co ją opisuje (kolor, kształt, smak). Jeszcze inaczej z tego co stanowi istotę bytu i tego co wyznacza jego istnienie.
Tu dotykamy fundamentalnego zagadnienia.
W miejscu, w którym Bóg objawia Mojżeszowi swą tożsamość, mówi Kim jest, objawia swoje Imię, stwierdza: „Jestem, Który Jestem”.
Dla kogoś, kto nie żyje tylko powierzchownie, zdolny jest do minimum myślenia i ma odrobinę Bożego Ducha Mądrości i Wiary, jasne jest, że Bóg jest Kimś, którego istotę stanowi istnienie – Jest Doskonały.
Współistotny Syn, to Ten, który ma tę samą istotę – Boską Naturę – i Ten, który szczególnie Objawił się ludziom, i Ten, którego Imię jest dla ludzi zbawieniem, bo nie dano ludziom innego Imienia, w którym mogliby być zbawieni. W Niego przez chrzest  są „wszczepieni” ci, którzy stają się synami Światłości, a przez Komunię mają okazję wręcz „genetycznie” budować swoje życie na Pokarmie zawierającym Boskie Istnienie – więc Życie w swej najdoskonalszej Formie.
Określenie „Ojcu” w tym miejscu wskazuje na szczególne dziedzictwo.
/tu brakuje nazwiska, tożsamości, wiary ojców, korzeni itp/
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

per quem omnia facta sunt – a przez Niego wszystko się stało
W tym miejscu dotykamy bardzo ważnego pojęcia: „Słowo”.
Pierwszą trudnością jest współczesny „zalew” słów, które stają się dźwiękami bez znaczenia – jak miedź brzęcząca lub cymbał brzmiący.
Drugą trudnością jest brak odpowiedzialności za słowa, pogarda dla słów zasłyszanych i wypowiedzianych. „Słowo honoru” przestało funkcjonować u ludzi bez honoru.
Trzecią trudnością jest ubóstwo – zarówno przeżywania jak i wyrażania tego co czuję.
Czwartą trudnością jest brak świadomości skutków słowa, które może uratować życie ale i zabić.
A wszystko to ma znaczenie, kiedy staramy się zrozumieć jak wszystko stało się przez Syna – Słowo.
Na początku stworzenia Bóg rzekł – wypowiedział Słowo – i przez Nie stało się z niczego coś.
Potem Bóg wypowiadał Słowa, a towarzyszyły temu zjawiska, na które ludzie drżeli.
Słowem też Bóg objawia swą tożsamość i Słowo kieruje do proroków, którzy z namaszczeniem je realizują.
Słowo ludzkie potrafi wiele, ale Boże jest Mocą samo w sobie.
Słowo jest podstawową formą komunikacji. Tam, gdzie ludzie chcieli zbudować wieżę Babel – pomieszano języki.
Tam, gdzie zabrakło komunikacji, zabrakło słowa, które miałoby serce.

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

W związku z przypadającymi świętami przejdziemy do odpowiedniego fragmentu Credo
Crucifixus etiam pro nobis sub Pontio Pilato, passus et sepultus est     –
Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany

Dlaczego ukrzyżowany?           (późniejsze uzupełnienia)
Wydawałoby się, że forma poniesionej przez Chrystusa śmierci ma wyłącznie związek z praktykowaną wówczas karą śmierci – oczywiście dla nie-Rzymian. Często mówi się o formie szczególnego poniżenia w myśl proroctwa: „zasądźmy Go na śmierć haniebną”.
Dla człowieka wiary, ukrzyżowanie ma swój głęboki sens. Ten, kto ma pokonać tego, który na drzewie zwyciężył i to co stało się konsekwencją tego zwycięstwa, dokonał tego w sposób czytelny dla człowieka – na Drzewie Krzyża (i przez cierpienie i śmierć).
Poza prorockimi wizjami „cierpiącego sługi Jahwe”, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden, szczególny moment.
Kiedy cierpliwość Boga nad zbuntowanymi izraelitami doszła do zenitu, zesłał na nich węże o palącym jadzie. Ratunkiem stał się miedziany wąż na palu (do dziś szczególny symbol służby zdrowia).
No właśnie Krzyż stał się znakiem Nadziei, której świat dać nie może. (To właśnie Krzyż – i to w takiej właśnie, znanej nam formie, stał się znakiem rozpoznawczym, sztandarem, punktem honoru, dla wyznawców Chrystusa. Takim jest też przez to, że jest szczególnym przedmiotem kultu, też jako klucz i narzędzie obrony)
Frazę „za nas” omówimy przy okazji Tajemnicy Wcielenia.
Wiara jest łaską i odwołuje się do koniecznego zaufania. Jest jednak ściśle związana z życiem i dlatego nawiązuje do ziemskiej historii, w niej się realizuje.
Wiele wydarzeń historii zbawienia ma swoje bardzo konkretne osadzenie historyczne. Nic dziwnego, że najważniejszy jej moment, zawarty w wyznaniu wiary ma takie historyczne odniesienie – Poncjusz Piłat. To nie jest fabularyzowana legenda, ani mityczna tradycja – to Rzeczywistość.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

et resurrexit tertia die, secundum Scripturas – I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo
ZMARTWYCHWSTANIE – centralny punkt naszej wiary. Próżna byłaby wiara, gdyby nie Zmartwychwstanie.
Wszystko w wierze odnosi się do tej Rzeczywistości, którą nazywamy niebem, która jest nadzieją i mocą życia. To właśnie Zmartwychwstanie Chrystusa nadaje życiu i śmierci sens przez otwarcie zamkniętej przez grzech pierworodny perspektywie zbawienia.
Dokonać to się mogło tylko Mocą Boga, który jest jedynym Panem Życia.
Jest cudem Życia, bo przechodząc przez cierpienie i śmierć, jest ich pokonaniem.
Odtąd „woskresjenie”, zmartwychwstanie, niedziela, staje się centralnym świętem radości i nadziei. Brak takiego świętowania niedzieli jest podważeniem samej podstawy wiary.
Dzień trzeci ma swoje odniesienie do pewnej doskonałości – po trzykroć Święty to Najświętszy. Ma również wymiar, o którym wspomina Skład Apostolski – ogłoszenia wybawienia duszom oczekującym w otchłani. Nic też dziwnego, że nabożeństwa pasyjne, rozważając Mękę i Śmierć Chrystusa, odnoszą się także do modlitwy za zmarłych, którzy Mocą Zmartwychwstania umacniają nadzieję na zmartwychwstanie, którą żywimy żyjąc na ziemi.
A wszystko stało się zgodnie z proroctwem Pisma.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Qui propter nos homines et propter nostram salutem – On to dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia
Dla nas – ludzi. No właśnie – ludzi, a nie kosmitów. Historia zbawienia to szczególny dialog Boga z ludźmi. Warto o tym pamiętać, bo człowiek, który z jednej strony bardzo by chciał, aby się nim interesować, z drugiej robi wszystko, żeby pokazać, że to dotyczy wszystkich innych, tylko nie jego.
Bóg jednak jest Kimś, wobec którego nie da się przejść obojętnie. Jego Miłość objawia się w tym, że przyjął ludzką naturę i pozwolił się ukrzyżować, by stać się „czytelnym” wezwaniem właśnie dla człowieka.
Człowiek nie może powiedzieć, że Bóg go nie rozumie, że jest z „innego świata”.
Miłość Boga to też pochylenie się nad człowiekiem, który napytał sobie biedy i uwolnienie go z więzów, które sam sobie nałożył.
Istotą Miłości jest poszanowanie wolności, – więc człowieku, masz w Chrystusie Brata, Przewodnika, Wzór, ale podjęcie wyciągniętej ręki należy do ciebie.
Głęboki sens Miłości do człowieka tkwi w jej ostatecznym wymiarze – zbawieniu.
Właśnie dlatego perspektywa zbawienia i rozumienie jego istoty jest podstawowym warunkiem motywacji do podjęcia Bożej inicjatywy. Trudno docenić inicjatywę Boga, kiedy nie zna się swojej genezy i ostatecznego celu ziemskiej egzystencji.

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

descendit de caelis … et ascendit in caelum – zstąpił z nieba … i wstąpił do nieba
Zstąpienie z nieba i wstąpienie do nieba Syna Bożego – to bardzo ważne elementy naszej wiary.
Po pierwsze nasza wiara jest Chrystocentryczna to znaczy, że Chrystus jest Pośrednikiem Nowego Przymierza.
Po drugie – wieczny i wszechmogący Bóg, wchodzi w ludzką historię, jednak nie po to, aby „zobaczyć” jak się ludziom wiedzie, ale dokonać odkupienia człowieka stworzonego przez Niego i uwikłanego w skutki grzechu pierworodnego.
Po trzecie staje się czytelnym Przewodnikiem w ludzkiej drodze przez pustynię Życia.
Po czwarte przypomina, Kto jest stworzycielem człowieka i dawcą życia.
Po piąte ukazuje ostateczny cel ziemskiej wędrówki człowieka i zaprasza do szczególnej wspólnoty z Bogiem w wieczności. Ten wymiar nie jest pozbawiony tożsamości. Tak jak Chrystus stał się człowiekiem, tak wstąpił do nieba z przebóstwioną przez Zmartwychwstanie ludzką naturą, zachowując cechy osobowości, tak też zaprasza do, oczyszczonej z resztek ludzkiej niedoskonałości, wiecznej szczęśliwości, konkretne ludzkie osoby. Przykład takiego przejścia znajdujemy we Wniebowzięciu NMP.
„Pobyt w czasie” jest też podkreśleniem ludzkiej natury, wyraźnie odróżnionej od świata zwykłej biologii.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

de   Spiritu   Sancto   – I za sprawą Ducha Świętego
Szczegółowo o Duchu Świętym będzie mowa trochę później. W tym miejscu należy głównie skoncentrować się na scenie Zwiastowania. Dla życia wiary jest to jedna z najważniejszych scen. Archanioł Gabriel obwieszcza Maryi zamysł Boga. Maryja bardzo roztropnie pyta o szczegóły tego planu. W zapytaniu znajdujemy stwierdzenie bardzo jasne dla pokolenia naszych przodków: „nie znam męża”. Rozumienie tego określenia jest bardzo ważne, gdyż wskazuje bezpośrednio na dziewictwo Maryi. Równie ważna jest znajomość żydowskiego obrzędu zaślubin, który określony jest w słowach: „po zaślubinach Maryi z Józefem, WPIERW zanim zamieszkali razem”. Tu właśnie wkracza szczególne działanie Ducha Świętego. Oto staje się coś nadprzyrodzonego, porównywalnego do historii narodzin Izaaka, Samuela czy Jana Chrzciciela – szczególna Boża interwencja.   Ta  jednak  ma wymiar  wieczny  –  oto Panna pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię:  „Bóg z nami”. W każdym Bożym działaniu Duch Święty jest tym specyficznym „wykonawcą” dzieła. W naszym wyznaniu wiary moment ten przypomina, że dla  Boga  nie  ma  rzeczy niemożliwych, że Duch Święty jest Natchnieniem i Mocą naszego życia i to co się wydarzyło nie należy do porządku naturalnego.

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

incarnatus est   – przyjął ciało. Z jednej strony stało się dla nas ludzi coś bardzo ważnego. Bóg stał się Kimś bliskim, którego można dotknąć, porozmawiać, który w ludzkiej historii znalazł konkretne miejsce, który potrafi współodczuwać z ludźmi, dzieląc głód, zimno, cierpienie. Z drugiej Jego Bóstwo zostało narażone na poniżenie, powierzchowne potraktowanie, ujmę czci i szacunku, podejrzenia o brak autentyczności przez potraktowanie jako tylko „szczególnego człowieka”. Zrozumieć to można tylko przez pryzmat doskonałej Miłości, która nie koncentruje się na ubóstwianiu siebie, ale autentycznym darze i ofierze. Tę szczególną Tajemnice wspaniale ilustruje kolęda: „Bóg się rodzi – Moc truchleje, Pan niebiosów obnażony. Ogień krzepnie, blask ciemnieje, – ma granice, Nieskończony. Ważnym określeniem jest tutaj termin teologiczny: unia hipostatyczna. Natura ludzka i natura Boska zostają w specyficzny sposób ze sobą złączone. Dla człowieka wiary oznacza to radość i nadzieję na przywrócenie ludzkiej naturze pierwotnego piękna. Jest to też zyskanie specyficznego udziału w Boskiej naturze. Wezwanie do wiary i chrzest dają udział w Mistycznym Ciele Chrystusa, czyli Kościele i tym samym stanowią zaproszenie do udziału w Pełni Boga w wieczności.

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

ex Maria Virgine  – z Maryi Dziewicy
Zostało już wspomniane, że scena Zwiastowania odgrywa bardzo istotną rolę w życiu wiary. Była też mowa o tym, że dzieło Odkupienia dokonane w Jezusie ma bezpośredni związek  z  grzechem  Adama. W raju właśnie jest też obecna Ewa,  która  w  specyficzny sposób uczestniczy w grzechu Adama.  Tam też zaraz po grzechu mowa jest o Niewieście, przez którą przyjdzie Zbawienie.  Przez  prorockie zapowiedzi Mesjasza w Starym Testamencie przewija się wątek, który można streścić w słowach:  „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel – co znaczy – Bóg z nam.   I oto nadszedł ten czas, w   którym  wszystko  to  staje się rzeczywistością.
Miejsce  Maryi  w  wyznaniu wiary i życiu Kościoła jest szczególne.   Ona to właśnie uprzedzającą Łaską Boga zostaje wpierw oczyszczona ze skazy grzechu pierworodnego przez Niepokalane Poczęcie. Już przy poczęciu uczestniczy w odkupieńczej misji swego Syna. Samo Jej poczęcie i Narodzenie należy do wyjątkowych momentów historii zbawienia.  Kiedy wypowiadamy imię „Maryja”, nasze serca biegną Tajemnicami Różańca aż po spełnienie i nadzieję każdego wierzącego – Ukoronowanie.  Maryja w wyznaniu wiary otwiera przestrzeń dla wierzących – od pokornego „fiat”, przez sensowne życie do chwały nieba.

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

et  homo  factus  est  – i  stał  się  człowiekiem
No właśnie – człowiekiem! A kto to jest człowiek? Trudno znaleźć definicję pojęcia „człowiek” i „człowieczeństwo”. Mają one zazwyczaj odniesienia do pojęcia „osoba” lub „natura ludzka”. Ujmują temat bardzo materialnie, analizując fizykalność.  Aspekty społeczne, kulturowe, psychiczne a tym bardziej duchowe, jakby wypadły z kręgu zainteresowania.
Istotne jest też to, że człowiek podjął definiowanie samego siebie, co z góry musiało być skazane na porażkę, bo nikomu z ludzi nie uda się do końca poznać nawet samego siebie, a co dopiero innych. Doskonale zna człowieka tylko Ten, kto jest jego Stwórcą. On też może (i to zrobił) podzielić się z człowiekiem tą wiedzą. W tej wiedzy mieści się „obraz i podobieństwo Stwórcy”, „tchnienie życia”, oddanie ziemi w dzierżawę, władza nad światem przyrody łącznie ze swoistą instrukcją obsługi, zdolność do tworzenia czegoś więcej niż stado, rozumowe myślenie, uczucia, szczególnie miłość no i „nieszczęsna” wolność, która człowieka zgubiła. I tu Ten,  Który Stał się Człowiekiem, podnosi upadłą ludzką naturę, przywraca godność, harmonię, naturalny porządek rzeczy, przywraca dziecięctwo Boże i na dodatek czyni ofiarę z najwyższej ludzkiej wartości – Życia  – dla otwarcia perspektywy jego pełni.

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz – to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

sedet ad dexteram Patris – siedzi po prawicy Ojca
Wniebowstąpienie Pańskie jest prostą konsekwencją Wcielenia. Odwieczne Słowo spełniło w czasie swoją misję i powróciło w wymiar nadprzyrodzony, jakby otwierając przestrzeń działania Ducha Świętego. W czasie i przestrzeni udzielanie się Boga – czyli Objawienie – ma jakby trzy etapy. Stworzenie i czas oczekiwania na Mesjasza, Jezus Wcielony w Palestynie i Duch św. działający w Kościele, do powtórnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów. Jest to jednak działanie Boga w Trójcy Jedynego, dla którego nie ma czasu i przestrzeni. Jest to Bóg transcendentny, to znaczy ponad wymiarem czasu i immanentny, to znaczy udzielający się w czasie i przestrzeni. Jest zatem obecny i działający w trzech osobach w każdym wymiarze ziemskiej historii, mimo, że w ludzkim rozumieniu zdaje się akcentować jedną z nich. Kluczem rozumienia takiego stanu rzeczy jest pojęcie „wieczności”, która nie jest następstwem tak jak „nieskończoność”, lecz jednym „teraz”. Pan Jezus, zasiadając po prawicy Ojca, nie „odpoczywa” sobie nie interesując się światem. Świadczy o tym dobitnie Eucharystia. Warto też przypomnieć znaczenie „prawicy”. Współczesny człowiek (niestety) nie rozumie już, że zasiąść po prawicy jest oznaką szczególnej godności.

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et iterum venturus est  – i powtórnie przyjdzie
Wyznanie wiary wyraźnie akcentuje powtórne przyjście Chrystusa. To właśnie jest głównym pragnieniem Oblubienicy   Kościoła – spotkać Oblubieńca. W dobie fascynacji „końcami świata”, kataklizmami, kosmicznymi    perturbacjami  i plagami, warto odnowić tę wiarę, nadzieję, tęsknotę za Bogiem zamiast zamartwiać się gdzie się schować przed apokaliptyczną wizją. Życie tego świata jest w ustawicznym napięciu między dobrem a złem. To napięcie przybiera na sile a czasem maleje.  Walka Bożego Wysłańca z aniołem ciemności ma swoją dramaturgię.  Jednak istotny dla wiary jest ten specyficzny Adwent ludzkości, która poznając Boga w znakach doczesności, pragnie Jego powtórnego przyjścia. Wiara, nadzieja i miłość wypatruje Oblubieńca i czasu, kiedy przyjdzie razem zasiąść do wiekuistej Uczty. Ewangeliczne obrazy rzeczy ostatecznych w dostępny dla człowieka sposób opisują wieczne szczęście – ale też tę niestety inną ewentualność. Spojrzenie  w  tę  odległą (a może bliską) perspektywę nadaje życiu chrześcijan specyficzny dynamizm. W praktyce powtórne przyjście Chrystusa  będzie  zapewne połączone  z  zakończeniem historii   czasu  i   przestrzeni i wejściem w rzeczywistość nowego nieba i nowej ziemi, co łączy się również z pewnym rozrachunkiem.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

cum gloria   –  w chwale
Chwała – słowo niby tak proste – a jednak.
Pojęcie „chwała” jest bardzo mocno skażone ziemskimi konotacjami. Majestat, prestiż, władza, bogactwo – jednoznacznie kojarzą się z próżnością i czymś, co zasadniczo sprzeczne jest z ewangelią ubogich. Odbiciem takiego stanu rzeczy jest krytyka tego, co w Kościele postrzegane jest jako przepych. Zacząć trzeba od stwierdzenia, że ubóstwo to nie to samo co dziadostwo. Ubóstwo nie jest prostactwem. To cnota serca, nie portfela. Można nie mieć „przepychu” i mieścić się w czymś co powszechnie nazywamy kulturą osobistą. Podobnie ma się rzecz z hierarchią wartości. Co w życiu jest najbardziej cenne? No i komu lub czemu człowiek poświęca wszystko, nawet życie? W odniesieniu do Boga to i tak jeszcze nie wszystko. Kim dla mnie jest Bóg i jakiej wymaga to czci i kultu?
Żeby zrozumieć istotę chwały Boga, należałoby się pochylić nad Górą Tabor w Starym Testamencie, nad Arką Przymierza i Przybytkiem, a potem Świątynią, nad sceną Przemienienia, nad tym co rozegrało się w chwili śmierci na Krzyżu i konsekwentnie w noc Zmartwychwstania, Wniebowstąpienie i Zesłanie Ducha Świętego. Jest to niewątpliwie inna forma chwały, która dla kochającego serca jest budząca szacunek ale i radość.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

iudicare – sądzić
Często, szczególnie w starych katechizmach można znaleźć sceny nieubłaganego sądu Bożego. Wiele tekstów Pisma św. mówi również o sprawiedliwym sądzie, którego jedną z konsekwencji jest piekielny ogień nieugaszony i cierpienie. Te wizje spowodowały dość straszny  obraz  Boga.     Z  drugiej strony, szczególnie dziś  popularny kult Bożego Miłosierdzia, ukazuje  inną  perspektywę. Najpierw należy zauważyć, że to jeszcze na ziemi dokonuje się zasadnicza praca nad wzrostem doskonałości  do  wieczności, a  śmierć  jest  utrwaleniem aktualnego  stanu  ducha. Sąd zatem nie jest „aptekarską” wyliczanką dobra i zła naszego życia, lecz raczej pytaniem ile miłości udało się zgromadzić. Miłość  lgnie  do miłości i dlatego  człowiek  umierając w  stanie  miłości  lgnie  do Boga,  który  jest  Miłością. Odwrotnie – człowiek umierający w stanie nienawiści (grzechu, braku łaski, wrogości wobec Boga i Kościoła), spotykając w wieczności Boga Miłości, jest  Nią  jakby „przytłoczony” i sam wycofuje się w stan wiecznej  zgryzoty – bólu  będącego wynikiem własnego wyboru. Sąd to jakby łzy kochającego Ojca, którego dziecko, mimo ostrzeżeń, tak długo bawiło się ogniem, aż nieodwracalnie zapaliło się ogniem wiecznym. Dla tych tylko trochę poparzonych istnieje czyściec.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz – to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

vivos et mortuos – żywych i umarłych
Sąd nad żywymi i umarłymi wyraża  zamknięcie  czasowo – przestrzennej  rzeczywistości świata,  który jest jeszcze dziś naszym udziałem.  Powtórne przyjście Chrystusa jest końcem tego a początkiem nowego nieba i ziemi. W pełni bez czasu i przestrzeni nie będą dokonywały się żadne zmiany, także w zakresie nawrócenia, stąd utrwalenie w wieczności wymaga swego rodzaju rozliczenia. Ci, którzy wówczas będą znajdowali się na ziemi to ci żywi. Ci, którzy już odeszli z tego świata to umarli.  Warto tu zauważyć, że Pismo św. zna jeszcze inną kategorię umarłych. Są to ci, których dotyka śmierć wieczna – potępienie. Znane jest również określenie umarłych wobec tych, którzy żyją w grzechu. Rozumienie sądu zahacza o wcześniej analizowane pojęcie wieczności, stąd też nie jest proste. Chrystus – znany  z  czasu i przestrzeni   jest odwiecznie istniejącym Bogiem. Ważny moment dla rozumienia tego znajdujemy w Składzie Apostolskim. Ten, który przychodzi w czasie dla zbawienia człowieka, ogłasza również to zbawienie tym, którzy oczekiwali na nie w Starym Przymierzu. Mówi o tym zstąpienie do piekieł, czy raczej otchłani, znanym u izraelitów wręcz miejscu oczekiwania umarłych na Zbawiciela.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

cuius regni non erit finis  – a Królestwu Jego nie będzie końca Królestwo. W ludzkim rozumieniu to określenie jest trochę archaiczne.  Dlatego ważną rzeczą jest przypomnienie biblijnego znaczenia Królestwa.  Takie Królestwo rozumiane jest jako stan szczęśliwości, dobra i obfitości „poddanych” i pełnego Miłości Króla, który zapewnia bezpieczeństwo. W rozumieniu Królestwa Bożego nieodzowne jest pochylenie się nad przypowieściami, które to Królestwo  obrazują.  Idea królestwa została zaczerpnięta ze Starego Testamentu – tam jednak miała konkretny wymiar administracyjny. Z tego faktu zrodziło się też wiele nieporozumień, szczególnie w wyobrażeniach Mesjasza. Z tego powodu
Jezus sporadycznie używa określenia Król, gdyż to właściwe Królestwo Jezusa ma zupełnie inny wymiar. Miejsce Królestwa w wyznaniu wiary – po sądzie – wskazuje, że pełnia Królestwa będzie miała po powtórnym przyjściu Chrystusa. Na ten fakt wskazuje również określenie trwania bez końca. Wieczne Królestwo to Królestwo Boga, który JEST bez początku i końca. Królestwo ma także swój ziemski wymiar.  Do swojej pełni  Królestwo Boże wzrasta i dorasta w czasie i przestrzeni. Od małego ziarenka gorczycy po bujny krzew. Od małych ziarenek wiary, nadziei i miłości we chrzcie po dojrzały kwiat dojrzałego życia religijnego.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et in Spiritum Sanctum   – Wierzę w Ducha Świętego
Po raz kolejny pada w wyznaniu wiary słowo „wierzę”. Jest wiele takich tekstów, w których powtarza się tę samą frazę. Chociażby litanie.   Służy to głębszemu  uświadomieniu wypowiadanych słów. Słowo „wierzę” szczególnie tego wymaga, gdyż jego wypowiadanie w czasie wyznania wiary staje się coraz bardziej powierzchowne. Duch Święty – trzecia Osoba Trójcy Przenajświętszej – to Ktoś bardzo szczególny i niestety w religijności jakby trochę z boku. Mimo, że Jego przedstawienia w formie wiatru czy ognistych języków mają bezosobowy charakter, to jednak jest to Ktoś. Świadczy o tym forma działania: pouczy, przypomni, umocni, pocieszy. Takie działanie jest przynależne tylko Osobie. Od Zesłania Ducha Świętego w Wieczerniku rozpoczyna się szczególny czas Kościoła Pielgrzymującego. To właśnie Jego działanie czyni z Apostołów (i z każdego wierzącego) w sakramencie bierzmowania ludzi szczególnie umocnionych do dojrzałego życia wiary. Wiara w Ducha Świętego to szczególne poddanie się Jego działaniu, otwarcie na Jego natchnienia, korzystanie z Jego Darów, przeżywanie Jego Owoców, rozpoznanie i realizacja Jego Charyzmatów. Słowem – życie pełnią życia.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Dominum et vivificantem – Pana i Ożywiciela
W poprzednich rozważaniach zwracaliśmy uwagę na fakt, że działanie Ducha Świętego ma osobowy charakter. Określenie „Pan” jeszcze bardziej to podkreśla. Ten tytuł, przynależny Panu Bogu czy Panu Jezusowi, wskazuje również na równą naturę – Duch Święty jest Bogiem. Mówiąc „Pan” nawiązujemy bezpośrednio do starotestamentalnego określenia „Adonai” stosowanego wszędzie tam, gdzie człowiek chciał zwrócić się  do  Boga  z  pełną  czcią i szacunkiem. Właściwe, objawione Imię Boga „Jestem, który Jestem” (JAHWE) było tak czczone, że wypowiadane tylko raz do roku przez Arcykapłana z wielką bojaźnią (Bożą oczywiście a nie psychologicznym strachem). Wierzymy w Ducha Świętego, który ożywia. Wśród wielu wspomnianych poprzednio form Jego działania ożywianie należy do najważniejszych. Istotą Boga jest życie. To życie należy do najważniejszych darów – powołał do życia wszelkie stworzenie. Życie w całej pełni jest ostatecznym celem pielgrzymki człowieka. Przywrócenie utraconego życia – łaski jest misją Mesjasza. Ten, który jest Życiem, dokonuje tego w ofierze Krzyża i Zmartwychwstaniu – pokonawszy śmierć.  Duch Święty jest tym, który to Boże życie „pielęgnuje” w sercach wierzących. Do Niego zwracamy się o ożywienie tego co usycha.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

qui ex Patre Filioque procedit  – który od Ojca i Syna Pochodzi „Dominum  et  vivificantem” – słowa poprzednio rozważane, to pierwsze słowa i jednocześnie tytuł encykliki o Duchu Świętym. Tam właśnie znajdujemy też wyjaśnienia dotyczące „pocho- dzenia od Ojca i Syna”. Teologia to nauka porządkująca  i  systematyzująca wiedzę o Bogu i relacji ze światem – głównie z człowiekiem. Ta nauka zajmująca się tak wielką tajemnicą jaką jest Bóg. Dlatego może przybliżyć i wyjaśnić to, co umysł oświecony przez wiarę jest w stanie ogarnąć. Znane są teologiczne dysputy dotyczące „Filioque”. Kiedy wyznajemy wiarę dużo  ważniejsze  jest  serce i afirmacja Boga. W tym kontekście widzimy Ducha Świętego, który „unosi się nad wodami” w akcie Stwo- rzenia. Widzimy Ducha, który jako „Moc Boża” działa w Starym Przymierzu. Wreszcie staje się On szcze- gólną obietnicą Ojca.  Jezus mówi, że pożyteczne jest jego odejście – Wniebowstąpienie, gdyż ono właśnie rozpoczyna szczególną formę życia Kościoła. Z tej samej jednej Bożej Natury pochodzący i posłany, aby  dalej  rozwijać  dzieło zbawienia,  aż  do  jego  Pełni, pochodzący od Ojca i Syna Duch Święty jest szczególną nadzieją i mocą człowieka wiary, a Jego charyzmaty, dary i owoce miarą dojrzałości.

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Qui cum Patre et Filio simul adoratur et conglorificatur  –  Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę  W tym momencie stajemy znowu wobec Tajemnicy Boga w Trójcy Jedynego. Może nie tyle w rozumieniu teologicznym ile bardziej Tajemnicy, przed którą się klęka. Życie chrześcijańskie to poznawanie, pielęgnowanie, rozwijanie tego co naturalne Stworzone przez Boga. To też szczególna afirmacja – uwielbienie Boga w Jego dziele. Jest jednak też to szczególne przyklęknięcie przed Majestatem Boga – Istoty budzącej podziw i uwielbienie. Właśnie to uwielbienie dokonuje się w Duchu Świętym. Człowieka wiary od człowieka natury wyróżnia kult. W Bożych przykazaniach wyrażają go pierwsze trzy. W darach Ducha Świętego to pobożność i bojaźń Boża. W błogosławieństwach to czyste serce zdolne Boga oglądać. Nie sposób oddzielić kultu od życia. Człowiek czczący Boga musi odnajdywać Go w dziele stworzenia. Człowiek poznający prawdę natury musi odnaleźć Boga. Najprostszą formą wyrażenia uwielbienia jest wezwanie „chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…”. Warto też odnowić znaczenie znaku Krzyża. On  otwiera i zamyka przestrzeń wiary – od modlitwy po całe życie doczesne, rozpoczynane znakiem Krzyża we  chrzcie  i  zakończone Krzyżem nad mogiłą.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et …. Ecclesiam – Wierzę w …. Kościół (1) Chociaż Kościół jest wspólnotą prawie dotykalną to jednak z wiarą w Kościół są problemy.
Często można spotkać określenia: „Chrystus – tak, Kościół – nie”. Wynikają one z totalnej ignorancji – niewiedzy – bo to przecież to samo.
Żeby dokładniej przyjrzeć się tej sytuacji, trzeba najpierw paru podstawowych informacji. Pierwszą jest przypomnienie, że wyznajemy wiarę w Boga Stworzyciela świata i człowieka. W świecie i w człowieku zawarte są „zasady funkcjonowania” rozpoznawalne jako prawo naturalne. Jednym z jego elementów jest społeczność. W przypadku człowieka różna od stada. Człowiek nie jest samotną wyspą i potrzebuje innych ludzi, nie tylko do fizycznego funkcjonowania ale przede wszystkim do rozwoju osobowości. Poprzez współpracę, zgodne współdziałanie, wymianę doświadczeń, kontakt emocjonalny, a głównie małżeństwo jako sakrament jedności, człowiek realizuje siebie i zmierza do swego celu. Historia świata bazuje na plemien-  nych rodzinnych wspólnotach. W historii zbawienia nabierają one szczególnego znaczenia. Człowiek bowiem nie tylko potrzebuje drugiego człowieka, ale, czując swoje ograniczenia potrzebuje relacji do Boga, który nadaje jego istnieniu sens. Nic też dziwnego, że „spodobało się Bogu zbawiać człowieka nie pojedynczo ale we wspólnocie.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et …. Ecclesiam – Wierzę w …. Kościół (2)  Słowo Boże, a szczególnie Misja Jezusa, skierowane są do ludzi tego świata. Kościół zatem nie jest gdzieś w obłokach, ale na świecie. W takim razie funkcjonuje w widzialnych strukturach. Struktury te oparte są na Objawieniu Bożym, z ustanowienia Chrystusa. Pierwszym elementem jest powołanie Apostołów. Kolegium dwunastu nawiązuje do tradycji Starego Testamentu dwunastu pokoleń Izraela, ukazując ciągłość historii zbawienia. To nie jakiś nowy „założyciel”, ale Mesjasz oczekiwany od zarania dziejów, konkretnie od grzechu pierworodnego, Zbawiciel dokonujący odkupienia. Znajduje to swój wyraz w posłudze biskupów, zachowującej tzw. sukcesję apostolską, to znaczy, ciągłość przekazywania charyzmatu apostolskiego od czasów Apostołów. Ze względu na wzrost Królestwa Bożego, wzrosła też liczba biskupów, gdyż każda „gmina chrześcijańska” – obecnie diecezja ma swojego biskupa, który jest pasterzem powierzonych mu owiec. Drugim elementem jest powołanie Piotra i obdarzenie „władzą kluczy”. Znajduje to swój wyraz w posłudze Papieża.Za Jezusem podążał „tłum”, w którym znajdowali się szczególni, posłani, ludzie, wspomagający działania apostolskie. To dzisiejsi prezbiterzy, nazywani w Piśmie Świętym „starszymi”.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et …. Ecclesiam –  Wierzę w …. Kościół (3)
Przyzwyczailiśmy się do postrzegania Kościoła jako ziemskiej, organizacyjnej, często tylko hierarchicznej struktury.
Tymczasem wyznając w Maryi Matkę Kościoła, rozumiemy Ją nie tyle jako Matkę Jezusa – Mesjasza, ale Matkę Syna Bożego, którego Mistyczne Ciało jest Kościołem. Ewangelia mówi o wszczepieniu w Chrystusa, tkwieniu w winnym krzewie, lub też odcięciu i obumieraniu gałązek, które nie przynoszą owocu. Chrystus podjął dzieło odkupienia wobec wszystkich ludzi.
Nie korzysta z niego tylko ten, kto dobrowolnym aktem rezygnuje z łaski, chce dalej tkwić w śmierci wiecznej.
W ten sposób Kościół jest wspólnotą tych, którzy zostali wszczepieni w Chrystusa i nie odcięli się od tego życiodajnego Źródła.
Konsekwencją takiej rzeczywistości są kręgi przyporządkowania do Kościoła, w których żaden człowiek nie jest pozbawiony możliwości zbawienia. Dobra Nowina dotyczy także tych, którzy oczekiwali na Mesjasza w Starym Testamencie. Gdy do tego dodać wszystkich, którzy nie odrzucili tej łaski w Nowym Testamencie, łatwo zauważyć, że zasadnicza część Kościoła to Kościół zbawionych w wieczności. Dokładną naukę o Kościele zawiera dokument Soboru Watykańskiego II Lumen Gentium.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et …. Ecclesiam  – Wierzę w …. Kościół (4)
Kościół  –  Mistyczne Ciało Chrystusa,  jest także dobrze zrozumiałą rzeczywistością dla człowieka na ziemi. Tak jak każdy organizm składa się z poszczególnych komórek, tak każdy członek Kościoła ma swoje jedyne i niepowtarzalne miejsce w tym organizmie. Każda komórka składa się na większy organ odpowiedzialny za funkcjonowanie organizmu. W zależności od przeznaczenia organu ma swoje zadania. Od  zdrowia poszczególnych komórek zależy jakość funkcjonowania danego organu,  a w konsekwencji całego organizmu. Stan łaski – zdrowie komórki – i stopień  jej  odżywienia  oraz zaangażowania w całym organie to podstawa żywego Kościoła. Nawiasem mówiąc są też komórki nowotworowe, działające na szkodę organizmu, które próbuje się leczyć a w ostateczności się wycina /ekskomunika/.
„Ja jestem Chlebem Życia” – mówi Chrystus – pokarm i krew to życiodajne Źródła. Potrzeba pokarmu czystego, a nie zmutowanego genetycznie.
Ból i cierpienie nawet niewielu komórek /zęba/ jest cierpieniem całego Kościoła i też cały organizm mobilizuje siły, by go uśmierzyć. Immunologia jest też ważną rolą Kościoła, by żadna trucizna z zewnątrz mu nie zagroziła. Można by dalej snuć analogie, istotą  jednak  jest  fakt,  że KAŻDY członek Kościoła ponosi doniosłą odpowiedzialność za Jego zdrowie i funkcjonowanie.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et unam.. Ecclesiam – Wierzę w jeden… Kościół
Wydawałoby się, że wiara w „jeden” Kościół jest jasna. Potoczne rozumienie Kościoła jest mylące. Mówiąc „Kościół” trzeba najpierw odróżnić budynek (pisany z małej litery) i strukturę organizacyjną od wspólnoty. Kościół (kahal) jest żywym organizmem złożonym z ludzi we wspólnocie z Bogiem. Często mówi się też o różnych „Kościołach” mając na myśli różne wyznania. Tymczasem orędzie  Boga,  szczególnie objawione w Chrystusie, to wezwanie: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy…”.  Chrystus dokonał dzieła odkupienia człowieka a nie wybranej grupy osób. W ten sposób Kościół stanowią zbawieni. W dalszej kolejności ci, którzy są z nim w pełnej jedności – wszczepieni przez chrzest i jedność z Piotrem. Potem chrześcijanie odłączeni, dalej monoteiści i wreszcie pozostali ludzie dobrej woli. Sobór Watykański II nazywa to kręgami przyporządkowania. To jakby koncentryczne koła z Chrystusem w centrum.
Jeden Kościół na ziemi to wspólnota analogiczna do pojęcia „ludzkość” a raczej „społeczność”, której wspólnym mianownikiem jest stworzone przez Boga i odkupione człowieczeństwo w relacji z Bogiem. Życiodajne elementy Kościoła to Słowo Boże – żywe i skuteczne oraz Sakramenty.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et unam.. Ecclesiam – Wierzę w jeden… Kościół  Kościół jest święty, bo jest Mistycznym Ciałem Chrystusa – Świętego Boga.
Kościół jest święty, bo w większości składa się ze zbawionych, więc świętych. Nawet gdyby zawężać Kościół tylko do rzeczywistości ziemskich, to jest święty, bo codziennie każdy na całym świecie przyjmujący Komunię Świętą wręcz „genetycznie” buduje swe życie na Świętym Bogu. Kościół ziemski jest święty, bo obecność Boga wśród ludzi na różny sposób ich uświęca. Kościół na ziemi jest święty, bo jest rodziną dzieci Bożych, a  rodzina  jest  świętością, której się nie profanuje.
Wiara w święty Kościół jest wyrazem czci dla Boga – Ojca rodziny  ludzkiej  i  szacunku dla braterskiej wspólnoty. Kościół na ziemi jest rzeczywistością dynamiczną, w której dokonuje się swoiste napięcie między  nietykalną świętością a siłami zła podejmującymi desperackie próby „uszczknięcia”  ze świętości, choć kawałka. Siły zła skazane są na porażkę, bo „Potomek Niewiasty” zadał szatanowi ostateczny cios, ale zło ciągle usiłuje „ugodzić w piętę”. (por. Rdz 3,14-15) Twierdzenie, że Kościół nie jest święty jest przejawem braku  elementarnej  wiedzy  o Kościele, ale też nieudolną próbą zaprzeczania świętości, która  ma  usprawiedliwiać czynienie zła.

 

Jeżeli  nie  żyjesz  tak  jak  wierzysz  –   to będziesz wierzył tak jak  żyjesz.

Et … catholicam … Ecclesiam – Wierzę w … powszechny … Kościół
Na  początku  rozważań o Kościele powszechnym warto zauważyć, że łaciński tekst posługuje się słowem „catholicam”, co w odczytujemy jako katolicki. Z faktu tego płynie prosty wniosek, że „katolicki” to to samo co „powszechny”. Idąc tym  śladem „protestancki” wynika z protestu, „luterański” pochodzi od Lutra, „ewangelicki” pochodzi tylko z ewangelii, itd. Rozumienie  Kościoła powszechnego  jest  tożsame z rozumieniem Kościoła katolickiego.  Warto na to zwrócić uwagę,  gdyż  w  potocznym rozumieniu pod pojęciem „Kościół katolicki” ma się na myśli zupełnie co innego niż powszechność i na dodatek najczęściej jeszcze zazwyczaj tylko hierarchiczną część. Wiara w Kościół powszechny koresponduje  z  Ofiarą Krzyża i Zmartwychwstaniem Chrystusa, otwierającymi orędzie zbawienia dla wszystkich ludzi, a więc powszechnie.  Nikomu nie  zabrania  się  do niego dostępu. Nie jest to jednak sytuacja przymusu – kto nie chce być zbawiony nie musi. Z powszechności Kościoła wynika także zasadnicze posłannictwo głoszenia tej Dobrej Nowiny „wszystkim narodom” i sprawowania sakramentalnych środków prowadzących do zbawienia – a więc misyjność. Wierzę w Kościół powszechny to radosne wyznanie braterskiej wspólnoty.

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Et … apostolicam … Ecclesiam – Wierzę w … apostolski … Kościół
Apostolski Kościół to pochodzący od Apostołów – mający swe źródło w Chrystusie powołującym grono „Dwunastu”.
Powołanie dwunastu Apostołów jest nawiązaniem do dwunastu pokoleń Izraela, a więc określeniem formy funkcjonowania Ludu Wybranego i ukazaniem ciągłości historii zbawienia. W Nowym Przymierzu ten Lud-Kościół ma charakter powszechny – katolicki i dlatego przestał się „ograniczać” do zakresu terytorialnego czy etnicznego. Tym samym apostołowie Nowego Testamentu nie ograniczają się do liczby dwunastu. Dziś nazywamy ich biskupami i w hierarchii święceń zajmują naczelne miejsce.
Bardzo ważną kwestią jest tak zwana sukcesja apostolska. Każdy ważnie i godziwie wyświęcony biskup może w swej genealogii święceń dojść do któregoś z Apostołów. (Judasz nie doczekał następców, a w jego miejsce do grona dwunastu dołączył Maciej – niezwykle głęboka duchowo postać) Wierzę w apostolski Kościół to uznanie w biskupie diecezjalnym (ważnie ustanowionym i zachowującym jedność z papieżem i kolegium biskupów) Pasterza i autorytet zarówno doktrynalny jak i moralny. Wierzę w apostolski Kościół to też uznanie dla jego hierarchicznej struktury, zasad funkcjonowania i ustroju społecznego Królestwa Bożego z Chrystusem Królem na czele.

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Confiteor unum baptisma  – Wyznaję jeden chrzest (1) Tak jak dla świata człowiek zostaje poczęty i urodzony, tak przez  chrzest  zostaje  poczęty i urodzony dla życia wiecznego. Kto  się  pocznie  nie  może zaprzeczyć swemu życiu, może jedynie umrzeć dla tego świata. Kto zostanie ochrzczony nie może  zaprzeczyć  swemu życiu. Chrzest jest „nowym stworzeniem”, narodzeniem do pełni życia.  Tak jak urodzenie jest aktem  jednorazowym,  niepowtarzalnym, tak chrzest jest wydarzeniem  jednorazowym, niepowtarzalnym,  wejściem w świat całkowitego spełnienia jednostki we wspólnocie z innymi ochrzczonymi. Jest więc jeden i podobnie jak poczęcie nieodwracalny. Dotykamy tu największej z możliwych odpowiedzialności za życie.  Żeby ją zrozumieć trzeba  najpierw  zadać  pytanie o źródło życia. Tym źródłem może być tylko Bóg, bo żadna „martwa natura”  ani  ewolucja z nicości nie może być źródłem życia i to nie tylko wegetatywnego (jak rośliny), czy sensytywnego (jak zwierzęta), ale osobowego, rozumnego, emocjonalnego i duchowego (jak człowiek). Bóg, stwarzając człowieka dzieli się z nim zdolnością przekazywania  życia,  a  że jest wieczny,  to  faktycznie  jest dawcą życia dla każdego (creatio continua). Człowiek jednak ponosi ogromną odpowiedzialność za uczestnictwo w Bożym dziele. Ponosi również odpowiedzialność za dopełnienie tego życia przez chrzest.

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz –  to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Confiteor unum baptisma – Wyznaję jeden chrzest (2)
Chrzest jest sakramentem – znakiem, który oznacza i jednocześnie sprawia to co oznacza. Jest bramą wszystkich sakramentów, to znaczy, warunkiem koniecznym do dalszego życia duchowego, sakramentalnego.
Dlatego Parafia chrztu i księga metrykalna jest istotnym punktem określającym tożsamość człowieka. Pamiętamy bł. Jana Pawła II, który przyklęknął przy chrzcielnicy w Wadowicach – tym szczególnym miejscu, w którym rozpoczęła się pełnia jego życia. Tożsamość to status dziecka Bożego, przynależność do rodziny braci i sióstr
w Chrystusie z Bogiem – Ojcem i Maryją Matką. Tożsamość to imię wyznaczające drogę życia
i powołanie do szczególnych zadań, zwłaszcza świętości. Typowym przykładem w Starym Testamencie jest Jakub, któremu Bóg powierza zadanie i tym samym nadaje Imię – Tożsamość – Izrael. Ochrzczonym poganom nadawano imię chrześcijańskie wyznaczające ich życiową rolę. Potem przyjmowano za wzór świętych, którzy nie tylko stawali się drogowskazami życia, ale też stawali się konkretnym wsparciem na tej drodze. Chrzest dokonuje się w rzeczywistości religijnej, co koniecznie należy podkreślić w sytuacji, kiedy coraz częściej traktowany jest jak folklor ludowy lub tradycyjny obyczaj. Wyznaję jeden chrzest to uznanie szczególnej, religijnej roli sakramentu i podjęcie drogi we wspólnocie Kościoła ze świadomością swoich zadań, ale także godności bycia chrześcijaninem.

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Confiteor unum baptisma  – Wyznaję jeden chrzest (3)
Sakrament chrztu świętego wynika ze Słowa Bożego. Ważnym dla rozważań o wierze fragmentem Pisma jest opis zawarty w Dziejach Apostolskich (8,26 i n), kiedy Apostoł Filip spotyka Etiopa, czytającego Pismo św. Najpierw pyta go czy rozumie co czyta. W odpowiedzi słyszy: nie rozumiem, bo mi nikt nie wyjaśnił. W takim razie opowiada Etiopowi Dobrą Nowinę o Jezusie, czyli wyjaśnia jak Słowo Boże ma się do praktyki życia. Etiop przyjmuje wyjaśnienie, intelektualnie odkrywa spójność i sens. Dużo ważniejszym staje się jednak akt wiary Etiopa, uznanie, że przyjęta intelektualnie treść jest kwintesencją życia. Wiara jest warunkiem chrztu. Chrzest jest konsekwencją wiary. Wiara jest nadprzyrodzoną cnotą Boską, która uzdalnia człowieka do przyjęcia Objawienia Bożego i życia zgodnego z nim. Chrzest jest sakramentem otwierającym tę drogę. Chrzest dzieci zakłada wiarę rodziców (i chrzestnych), którzy „uzupełniają” przyjmowanie Objawienia Bożego przez dziecko i dają świadectwo życia wiarą, stając się dla dziecka wzorem wzrostu w wierze i nabywania umiejętności życia wiarą. Wyznaję jeden chrzest to przyjęcie odpowiedzialności za rozwój życia wiarą, zarówno u dziecka jak i później u siebie. Ten rozwój dokonuje się przede wszystkim przez wsłuchiwanie się w Słowo Boże (też katechezę), osobisty kontakt z Bogiem w modlitwie i sakramentach (tu chrzest jest niezbędny) i wysiłek życia według Ewangelii.

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz – to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Confiteor unum baptisma  – Wyznaję jeden chrzest  (4)
Chrzest znalazł się nie przypadkowo w wyznaniu wiary. Wiara i chrzest są ściśle ze sobą związane.
Wyznaję jeden chrzest to bardzo ważne stwierdzenie dla życia wiary. Jakie są zatem skutki chrztu dla wiary?
Chrzest gładzi zasadniczy skutek grzechu pierworodnego – dostęp do łaski, szczególnie zbawienia. Warto przy tej okazji zauważyć, że grzech pierworodny pociągnął skutki w zakresie naturalnym, nadprzyrodzonym i poza przyrodzonym. Wiele z nich pozostało stanowiąc podstawę grzesznych usposobień człowieka. Grzech pierworodny, podobnie jak historia zbawienia Starego Testamentu, jest nieco zapomnianą rzeczywistością, stanowiąc trudność w rozumieniu potrzeby chrztu. Drugim skutkiem jest wlanie nadprzyrodzonej cnoty wiary, nadziei i miłości. To jakby trzy ziarenka wsadzone w glebę serca. One tam są (nie zatarte znamię chrztu), ale czy wyrosną w dojrzały kwiat religijności – to pytanie dla przestrzeni rozwoju wiary, głównie rodziców i rodziców chrzestnych. Środowisko rozwoju wiary – Kościół – jest niezbędnym elementem drogi do doskonałości. Trzecim skutkiem jest to, co św. Paweł nazywa „usynowieniem”. Od momentu chrztu człowiek ma prawo zwracać się do Boga – Ojcze. Staje się dzieckiem Bożym (rzeczywistość przenikająca całe jestestwo – nie tylko pokrewieństwo genetyczne) ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami – relacją do Boga i bliźnich, którzy są braćmi i siostrami. Wyznaję jeden chrzest to uświadomienie i życie jego skutkami.

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz –  to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

in remissionem – na odpuszczenie
Na odpuszczenie – słowo jakże proste i jakże skomplikowane. Mentalność współczesnego człowieka coraz bardziej skłania się ku egocentryzmie. W konsekwencji wszystko co robię jest dobre bo mi służy (subiektywnie), do wszystkiego mam prawo, wszystko mi się należy, a ewentualne zło jest wynikiem zewnętrznych okoliczności. W efekcie nie potrzebuję przebaczenia, odpuszczenia, co prowadzi do sytuacji, że przestaję wiedzieć co to jest i w takim razie nie uważam za stosowne odpuścić komukolwiek. Przekłada się to na Boga, któremu nie mogę zawinić, bo to musi zrozumieć więc nie ma mi czego wybaczać. Ja też mu nie wybaczę, że nie realizuje bezkrytycznie  moich  zachcianek i że od czasu do czasu robi mi na złość,  dopuszcza  do  sytuacji, których sobie nie życzę. Problem tkwi w braku uznania swojej ograniczoności, w fałszywym pojmowaniu wolności i tym samym zafałszowaniu rzeczywistości – ucieczce od prawdy w świat egoistycznej iluzji.  Jednak najistotniejszy jest problem w zaburzonej relacji. Konkretnym przejawem takiego stanu rzeczy jest brak rachunku sumienia, w którym trzeba najpierw ujrzeć winę a potem chcieć jej darowania. Zagubionemu człowiekowi przychodzi z pomocą Bóg objawiając swe MIŁOSIERDZIE. Miłosierdzie to szczególna łaska Miłości bezwarunkowej, która ma taki wymiar, że kruszy skamieniałe serca. Wiara w odpuszczenie to powrót do  Prawdy  o  sobie,  uznanie ograniczoności człowieka, żal za grzechy, postanowienie poprawy. Nade wszystko jednak zawierzenie Miłosierdziu Bożemu.

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz –  to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

peccatorum – grzechów Grzech? A co to jest grzech?! Skoro jest problem z „odpuszczeniem” to też jest problem z winą. A jeżeli nie ma winy to co jest grzechem?  Zasadniczy problem tkwi w relacji do Boga. Jej naderwanie lub zerwanie jest utratą łaski – więc grzechem. Relacja do Boga ma swój konkretny wymiar w życiu. Tu właśnie dokonuje się wartościowanie, czyli wybór dobra lub zła. Do tego potrzebna jest jednak Prawda, oświecony rozum, prawe sumienie. Katechizm Kościoła Katolickiego podaje definicję grzechu: 1849/ Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako „słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu”.  1850/ Grzech jest obrazą Boga: „Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem  i uczyniłem, co złe jest przed Tobą” (Ps 51, 6). Grzech przeciwstawia się miłości Boga do nas i odwraca od Niego nasze serca. Jest on, podobnie jak grzech pierworodny, nieposłuszeństwem, buntem przeciw Bogu spowodowanym wolą stania się  „jak Bóg”, w poznawaniu i określaniu dobra i zła (Rdz 3, 5). Grzech jest więc „miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga”.  Wskutek tego pysznego wywyższania siebie grzech jest całkowitym przeciwieństwem posłuszeństwa Jezusa, który dokonał zbawienia.  Świadomość grzechu i ustawiczne nawracanie się są niezbędnymi elementami wiary. Wierzę w grzechów odpuszczenie to uznanie ludzkiej ograniczoności  i skłonności do poddawania się pokusom, ale też wyznanie bezwarunkowej miłości do Boga.
Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz –  to będziesz wierzył tak jak żyjesz.


et vitam venturi saeculi – i życia wiecznego w przyszłym świecie
Bardzo często pojęcie życie odnosi się tylko do doczesności. Tymczasem, kiedy człowiek trochę pomyśli o swojej naturze i życiu doczesnym, w sposób naturalny oczekuje  jakiegoś spełnienia. Absurdalne byłoby doczesne życie trwające „siedemdziesiąt, osiemdziesiąt lat” (Ps 90) – dziś raczej więcej, pełne trudu doskonalenia, gdyby miało zakończyć się unicestwieniem.   Absurdalny byłby człowiek – jedyny i niepowtarzalny – gdyby miał utracić swą tożsamość. Człowiek odnajduje pełny sens siebie tylko wtedy, gdy odnajdzie źródło życia, którym jest Bóg. Mało tego – Bóg staje się człowiekiem, aby ten sens ukazać w całej pełni. A ten sens znajduje swoje wypełnienie w Odkupieniu, Zmartwychwstaniu i zaproszeniu do życia wiecznego. Wiara w „przyszły świat”, do którego prowadzi Chrystus – Droga, nadaje życiu doczesnemu taki wymiar, który z tego życia czyni „drogę pielgrzymią”, całkowicie podporządkowaną ostatecznemu celowi. W ten sposób, zarówno kierunek, jak i znaczenie każdego dnia doczesności jest jasny i nadaje życiu szczególnego kolorytu.   Zagubienie Boga i celu ostatecznego wprowadza w doczesność chaos, powoduje niepokój, wprowadza nudę w powtarzane bez końca ziemskie schematy, odbiera radość i motywację, izoluje od naturalnej społeczności z innymi ludźmi, kieruje do kreowania jakiś własnych, wirtualnych światów, gdzie można by znaleźć namiastki spełnienia. Wiara w życie wieczne, nieco paradoksalnie, niezbędna jest do życia doczesnego.

 

Jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz  –  to będziesz wierzył tak jak żyjesz.

Amen-niech tak będzie
Tak  często  stosowane i popularne słowo, o tak wielkim a niedocenianym znaczeniu.
Gdyby je prosto przetłumaczyć na język polski znaczyłoby tyle ile: „Niech się tak stanie”.  Niby proste, a jednak, biorąc pod uwagę znaczenie słów we współczesnej kulturze, a raczej niefrasobliwość w ich wiarygodności, warto na nie zwrócić uwagę. Słowo ludzkie może pocieszyć i zabić, tym bardziej w kontekście relacji do Boga trzeba wielkiej uważności. Słowo Boga jest żywe i skuteczne, Bóg mówi i spełnia swoje Słowa i to w takich wymiarach jak Stworzenie czy cud.  Swego Słowa  dotrzymuje  w wierności Przymierzu zawartego z człowiekiem.  Człowiek ma też do  Boga  ten  sam  instrument wyrażający wiarę – Amen. Niech mi się stanie to słowa Maryi w najważniejszym momencie ludzkiej historii – Zwiastowaniu. Tak mi dopomóż Wszechmogący Boże – Amen – to ludzkie słowa potwierdzające ważkie momenty życia. Wierzę w jednego Boga …. Amen, to nie tylko deklaracja,to coś co wyraża całą istotę ludzkiego życia, tożsamość, wierność, miłość … Wielkie akty religijne (chrzest, święcenia, powrót zbłąkanych na łono Kościoła) poprzedzone są wyznaniem wiary. Sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia a wyznawanie jej ustami do zbawienia. (Rz 10,10) Zakończenie  Roku  Wiary, wśród  wielu  innych  wniosków z rozważania poszczególnych jej artykułów, niech zaprowadzi nas również do częstego, świadomego i z serca płynącego jej wyznawania.